Po kilkudniowych zmaganiach z grą I must run mogę ją podsumować porzekadłem „im dalej w las tym ciemniej”. Niektórzy pomyślą, że to wielka zaleta, gdyż wreszcie powstała gra dla wymagających użytkowników i nie przejdziemy jej w 30 minut. Niemniej jednak, ta maksyma wcale nie opisuje poziomu trudność z jakim przyjdzie nam się zmierzyć, odnosi się ona raczej do całości aplikacji. Jeśli chcecie dowiedzieć się dlaczego mam takie odczucia, zapraszam do przeczytania poniższej recenzji.

Szczerze mówiąc nie jestem wielkim fanem komiksów, więc gdy zobaczyłem, że ikona od tej gry jest narysowana właśnie w takim stylu, odłożyłem moje urządzenie na biurko i powróciłem do surfowania po sieci. Kilka godzin później zmieniłem zdanie i postanowiłem uruchomić nowo pobraną grę. Przez nieco ponad dwie minuty byłem całkowicie odcięty od rzeczywistości. Intro wygląda jakby była częścią filmu „Sin City - Miasto grzechu”. Po tym doskonałym wprowadzeniu, które najchętniej nominowałbym do Oscara, cała reszta była nieistotna. Rozpocząłem grę, aby wczuć się w rolę głównego bohatera i pomóc mu osiągnąć cel.


Pewnie pomyślicie, że gdy zobaczyłem iż gra jest dwuwymiarowa i niczym nie przypomina intra poczułem wielkie rozczarowanie i rzuciłem iPhone’m o ścianę. Nie, wręcz przeciwnie, wcale mi to nie przeszkadzało. Być może dlatego, że gra jest bardzo dynamiczna i nawet nie zdążyłem się zastanowić czy to co widzę na ekranie mi się podoba czy nie. Co więcej w tle leci równie żywa muzyka, która od czasu do czasu jest wzbogacana hukiem pioruna, gdyż nasz bohater postanowił uciekać właśnie podczas burzy. Do nas należy sterowanie uciekinierem, niemniej jednak nie musimy się martwić o jego podstawowe ruchy, gdyż cały czas biegnie. Ekran aplikacji został podzielony na trzy części, a każda z nich to przycisk odpowiadający za sterowanie. Tak więc możemy, skakać, rozbijać pięścią przeszkody oraz ślizgać się.

Biegnę, skacze, biegnę i biegnę. Tak mniej więcej można opisać to co dzieje się na ekranie podczas gry. Pomimo, że idea jest bardzo prosta to emocje, które towarzyszą nam podczas rozgrywki tworzą z tego coś niezwykłego. Za cel postanowiłem sobie przejście do drugiego levelu. Po pierwsze miałem nadzieje na kolejną część filmiku, a po drugie wierzyłem, że będzie tam checkpoint i zdołam wziąć łyk wody przed kolejnym szalonym maratonem. Nic z tych rzeczy, kolejny poziom to tylko inna sceneria i więcej przeszkód do pokonania. Co więcej, gdy noga mi się powinęła a uciekinier wpadł w otchłań, gra rozpoczęła się od początku. Zanim to nastąpiło, dostałem informacje o ilości zdobytych punktów oraz dystansie jaki pokonałem z możliwością podzielenia się tą wspaniałą nowiną na Facebooku.


W tym momencie obraz tej gry ulega diametralnej zmianie. Nie ma już fabuły, która została wytworzona w mistrzowski sposób na początku. Staje się zwykłą zręcznościówką, której celem jest zdobycie jak największej ilości punktów i podzielenie się tym na portalu społecznościowym. Ciężko wywnioskować dlaczego tak się stało, może Gamelion po wydaniu trzech czwartych budżetu gry na intro nie wiedziało co robić, po czym obejrzeli klip gupy Editors - Papilon i zainspirowani tym obrazem dokończyli grę oddając w nasze ręce produkt, który mianowałbym rozczarowaniem roku.

Mimo wszystko nie można przyczepić się do sposób w jak gra została wykonana. Nie zawiera błędów, wszystko działa płynnie. Pewnie gdyby nie wielkie oczekiwania, które miałem w stosunku do fabuły, opisałbym ją w samych superlatywach, gdyż naprawdę bardzo miło spędza się z nią czas.

Grę można pobrać stąd za jedyne 0.99 $.

Uwaga! Twórcy gry przygotowali dla naszych czytelników 3 darmowe kody na ściągnięcie aplikacji z App Store. Zwycięzców wybierzemy spośród komentujących pod recenzją. Wyniki już w czwartek, 23 grudnia 2010.